KYOTO

Kyoto
© Warda/Kaszuba, 2017, Kyoto

Ostatnie śniadanie na Tokyo Station gdzie wsiadaliśmy do ultra szybkiego pociągu Shinkansen tzw “bullet train” zmierzającego do Kyoto zapowiadało kłopoty. Po kulinarnych uniesieniach towarzyszących przez kilka dni nie spodziewaliśmy się takiej wtopy – nijaka zupa bez smaku z kluchami. No nic – widać dworcowe jedzenia wszędzie jest takie samo.

Sama podróż pociągiem linii Tōkaidō pomiędzy Tokyo i Osaką. Dystans niemal 500 km w nieco więcej niż dwie godziny. To robi wrażenie. Polecamy!

Kyoto
© Michal Warda, 2017, Kyoto

Kyoto przywitało nas świeżym mroźnym powietrzem. Przenikający chłód towarzyszył już do końca zwiedzania Kyoto. Co gorsza ostatnie śniadanie w Tokyo zapowiadało całą serię kulinarnych wtop jakie zaliczaliśmy w Kyoto, raj dla wielbicieli surowego mięsa i panier.

O ile słynna wołowina Wagyu czy Kobe da się zjeść na surowo to kurczaka czy wieprzowiny nie polecamy. Sashimi z kurczaka na okolicznych stolikach trochę nas zmroziło.

Uliczne jedzenie w okolicy świątyń też nie powalało. Zanim udaliśmy się do jednej z dość kosztownych i polecanych restauracji serwujących Kaiseki postanowiliśmy spróbować szczęścia w jednej z polecanych rodzinnych restauracji Monami.

Niestety – jeżeli nie znacie Japońskiego albo nie macie lokalsa znajomka skończycie jak my – z ubogim obrazkowym menu dla turystów. Zamówienie czegokolwiek innego spotkało się z niepowodzeniem i dość obcesowym traktowaniem przez obsługę. Skutecznie wyleczyło nas to z kulinarnych eksperymentów w Kyoto.

Szczęśliwie znaleźliśmy dwa ciekawe miejsca godne polecenia – hostelowy bar Kyoto Kawaramachi Hostel i małą rodzinną restaurację serwującą sushi i tempurę Tempura Arima. Ugościli nas pomimo, że wpadliśmy kilka minut przed zamknięciem. Honor Kyoto uratowany.

Po pysznej i pięknie podanej kolacji wróciliśmy na równie smaczny lunch. Z pewnością do tego miejsca wrócimy.

Samo pobyt w Kyoto upłynął na zwiedzaniu świątyń, zwłaszcza po zmroku wyglądają niezwykle malowniczo, można trafić na ciekawe świetlne spektakle. Wrażenie zrobiła na nas zwłaszcza Fushimi Inari Taisha, można łazić po niej cały dzień. Bamboo Forest nieco rozczarowuje, ale widoki przy rzece wynagradzają wysiłek. Generalnie na Kyoto trzeba by przeznaczyć zdecydowanie więcej czasu niż mieliśmy by w pełni je docenić.

Kyoto
© Michal Warda, 2017, Kyoto

Kilka faktów:

1. Sashimi z kurczaka to nie jest nasze ulubione danie.
2. Kyoto w grudniu – spakujcie dodatkową warstwę ciepłych ciuchów.
3. Zwiedzanie warto zacząć bardzo rano – mniej turystów. Dzień też jest dość krótki.
4. Nie łączyć macha latte z rosołem i kluchami podczas spaceru na wysokościach – zielony paw gwarantowany
5. Niech Was nie zdziwi widok turystów w kimonach – to lokalna atrakcja.
6. Zero stopni i cieniutkie kimono na gołe nogi? Czemu nie! Japońskie nastolatki są widać niewrażliwe na zimno.
7. Uwaga na pociągi – z jednego peronu zazwyczaj odjeżdżają lokalne i ekspresy. Opisy są po japońsku więc przez chwilę nieuwagi możecie skończyć kilka stacji za daleko 😉

Następny przystanek – Osaka i zakupy jeansów;)

Macie pytania? Piszcie w komentarzach!

Kyoto